3:45 nad ranem a ja nadal nie wiem czy startować na 10 czy 20 km. Jadąc do Złotoryi obmyślam z Łukaszem i Bogusią strategię ... jak to rozegrać, jaki warianty wybrać, jak iść pierwsze kilometry, jak będą się spisywać sędziowie, jaka będzie pogoda, kto się pojawi na miejscu ... dzięki temu droga mija nam bardzo szybko ... ale tak naprawdę jestem dobrze przygotowany na oba dystanse, jednak zaczyna się chłodna kalkulacja, sprawdzanie list startowych, sprawdzanie czasów poszczególnych zawodników, kto jest w formie a kto ostatnio nie daje sobie najlepiej rady ... wygląda to jak partia szachów.
Ostatecznie biorę głęboki oddech i stwierdzam, że pierwszy wybór był najlepszy i pobieram pakiet startowy na dystans 20 km.
Zanim nastąpił ten szczęśliwy moment, gdy dojeżdżaliśmy do Złotoryi ku naszemu zdziwieniu okazało się, że nie ma kompletnie żadnych znaków, tablic informacyjnych czy też innych wskazówek gdzie będzie się odbywać impreza ... przy pomocy mieszkańców udaje nam się dotrzeć w okolice biura zawodów .. jednak tutaj nie ma żadnego wyznaczonego miejsca parkingowego dla zawodników ... trochę kombinacji, przestawiania barierki i taśmy zabezpieczającej i mamy dobre miejsce 50 metrów od startu z ładnym widokiem na część trasy ... w nasze ślady idą (a raczej jadą inni goście) i tworzy się samozwańczy parking.
Idziemy po pakiety ... w kolejce spotykamy dużo znajomych twarzy ... i tych lubianych, szanowanych i także kilku znanych "podbiegaczy" ... wydawaniem numerków zajmują się trzy osoby ... trochę zamieszania ... ale jest numerek i pamiątkowa koszulka ... idziemy na rozpoznanie terenu ... po 3 minutach okazuje się, że za bardzo nie ma co oglądać ... więc wracamy do samochodu by spokojnie zobaczyć starty dzieci oraz marszu na dystansie 5 i 10 km ... dość jednogłośnie stwierdzając, że sędziowie będą mieli dość dużo pracy :-) ... 30 minut drzemki i nadszedł czas żeby się przebrać, udać w okolicę startu/mety, pokibicować zawodnikom którzy właśnie kończą swój start i rozgrzać się przed najważniejszym i najtrudniejszym marszem tego dnia na dystansie 20 km.
2 minuty przed startem. |
Teren jest bardzo zróżnicowany ... początek utwardzony żwir, trochę trawy, stara kostka brukowa, potem ziemia i piach ... przejście ścieżką przez las i 800 metrów ostrego podejścia, następnie wypłaszczenie i zejście w dół, trochę lasu i znowu znajduję się w pobliżu mety ... taka pętla ma 5 km ... i już po ukończeniu pierwszej z nich wiadomo, że to podejście pod górę będzie rozdawało karty ... po drugim okrążeniu jasne się staje, że Krzysiu Duda będzie pierwszy, ja drugi (o ile nie wydarzy się jakaś katastrofa) ... pozostawała tylko sprawa trzeciego miejsca ... bardzo chciałem by zajął je Łukasz, bo zawsze brakuje mu odrobinę do podium ... można powiedzieć, że czwarte miejsca stały się jego specjalnością ... a nie można sobie wyobrazić lepszego miejsca na przełamanie tej passy niż Międzynarodowe Mistrzostwa Polski.
Szybka kontrola tablicy, na której były zapisywane numery startowe zawodników łamiących przepisy i ukaranych 30 sekundowym "bonusem" czasowym. |
Upragniona meta. |
Podsumowując był to bardzo długi, piekielnie wyczerpujący ale też pełen radości dzień. Drugie w tym roku wicemistrzostwo Polski jest ogromnym sukcesem i motywatorem do dalszych treningów.
Wielkie gratulacje dla Bogusi Kupibidy, Łukasza Dziano, Krzysztofa Dudy, Urszuli Chrapek, Marcina Hałasa, Kasi Grzesik za zdobycie miejsc dla podium, gratulacje również dla tych, którzy ukończyli ten trudny i bardzo wymagający marsz idąc poprawnie technicznie i unikając upomnień i kar sędziowskich.
Górny Śląsk zmiótł konkurencję :-) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz