wtorek, 21 stycznia 2014

"Zimowy Rajd Czterech Żywiołów"


Jeżeli zaczyna się rok od maratonu ... to co może być następne? Oczywiście ultramaraton!

"Zimowy Rajd Czterech Żywiołów" oferował trzy trasy do wyboru:
- Extrim 150 km (trekking 40 km, rowery górskie 80 km, narty biegowe 30 km i zadania specjalne),
- Open 80 km (trekking 25 km, rowery górskie 40 km, narty biegowe 15 km i zadania specjalne),
- TP 50 km (marsz 50 km).

Do tego szaleństwa udało mi się przekonać Iwonę i Maćka (był to ich debiut ultramaratoński) i sobotnim rankiem zameldowaliśmy się w biurze zawodów, które mieściło się w gimnazjum w Bydlinie. Rejestracja przebiegła sprawnie i po 5 minutach od przyjazdu byliśmy gotowi do startu.

Przygotowania
Obowiązkowe Selfie przed startem :-)
Na miejscu spotkaliśmy naszą wspólną znajomą Monikę Zielińską, która wraz ze swoim kolegą Pawłem Kosmalą postanowiła zmierzyć się z trasą Open Mix 80 km. My wybraliśmy "skromnie" trasę TP 50 km, z planem przebiegnięcia jej w czasie około ośmiu godzin ... jednak jak się później okazało, nie wszystko poszło zgodnie z naszym planem.

Monika i Paweł gotowi do startu
O godzinie 9:00 rozpoczęła się odprawa, dostaliśmy mapy i mieliśmy jakieś 45 minut, by obmyślić jaką trasą pobiegniemy ... tutaj była pełna dowolność w znajdowaniu punktów. Jak się później okazało nasz wybór był optymalny (część zawodników wybrała podobne rozwiązanie).
Punktualnie o godzinie 10:00 ruszyliśmy z boiska przy szkole, uzbrojeni w mapy, kompasy i czołówki.

Tuż przed startem
Pierwszy punkt orientacyjny znaleźliśmy bardzo szybko ... chociaż nie obyło sie bez małej przygody ... Maciek postanowił sprawdzić na drewnianym (dodam do tego uszkodzonym) mostku wodoodporność swoich butów :-) ... nie przeszły testu ... i resztę trasy przyszło mu pokonywać w mokrym obuwiu.

Mostek, na którym Maciek testował obuwie :-)
Drugi punkt znajdujący się przy mogiłach Powstańców Styczniowych też znaleźliśmy bez większych problemów, zrobiliśmy sobie 5 minut przerwy i ruszyliśmy dalej.

Pierwszy postój
Punkt oznaczony numerem 3 również znaleźliśmy w miarę szybko ... i stanęliśmy na początku specjalnego odcinka BnO z 15 punktami, które chcieliśmy znaleźć jak najszybciej, by zakończyć bieg przed zmrokiem ... a ściemniało się bardzo szybko, dodatkowo wszechobecna mgła utrudniała nawigację. Zrobiliśmy ten odcinek w niecałe 3 godziny ... dwa punkty dały nam dość mocno popalić, Iwonę rozbolało kolano a ja zaliczyłem "szlif" przy zejściu z punktu "Skała" i dość boleśnie uderzyłem piszczelem w kamień ... na zakończenie dotaraliśmy do punktu czwartego. 15 minut odpoczynku na zjedzenie batoników i kanapek, i dalej w drogę.

Punkt "Drzewo"
Punkt "Skała"
Kolejny punkt - piąty zjadł dość dużo czasu ... ciężko było nam go odnaleźć ... straciliśmy na nim spokojnie 45 minut ... ale w końcu się udało. Chwila odpoczynku i bieg w kierunku najdalej wysuniętego na północ szóstego punktu ... zaczęło się już ściemniać, mgła zgęstniała i na moment straciliśmy orientację ... cofnęliśmy się trochę, by wrócić na szlak i nie biec już przez las ... od tego momentu staraliśmy się podążać już tylko ścieżkami i szlakami turystycznymi (których oznaczenie jest równie wielkim nieporozumieniem, jak oznaczenia polskich dróg) ... ten punkt, jak i następny najbardziej dał się nam we znaki ... straciliśmy tutaj ponad godzinę ... masakra ... zrobiło się całkiem ciemno ... mgła ... mżawka ... ale nie ma wyboru ... lecimy dalej w kierunku jaskini Zegar ... znowu błądzimy ... lokalizacja na mapie jest "przestrzelona" o jakieś 200 metrów ... gdy w końcu znajdujemy jaskinię to przez dobre pół godziny nie możmy odnaleźć "lampionu" ... odnajduje go Maciek, który postanowił wczołgać sie przez wąskie przejście do wnętrzna jaskini ... jesteśmy pod wrażeniem, że Organizatorzy zdecydowali się na umieszczenie go w takim miejscu.

Punkt w jaskini Zegar
Kolejny punkt na mapie to jaskinia Jasna ... i chyba najbardziej kontrowersyjny punkt na całej trasie ... nie tyle, że trudny do znalezienia, ale bardzo niebezpieczny ... szukając wejścia do jaskini znaleźliśmy się nad nią ... bo tak prowadził szlak ... przypominam, że jest ciemno, ślisko i mgliście  ... a w ziemi jest pełno szczelin (częściowo zasłoniętych przez liście) prowadzących na dno jaskini ... według mnie ten punkt był zbyt ryzykowny i nie powinno go być na trasie.

Nawigujemy :-)
Kolejny dziewiąty i zarazem ostatni punkt to już pestka, dotarliśmy do niego szybko i bez problemów ... od tego miejsca zaczęliśmy się już cieszyć z naszego sukcesu, jakim było znalezienie wszystkich punktów i ukończenie tego trudnego rajdu ... gdy weszliśmy do biura zawodów, zatrzymałem zegarek ... czas 11 godzin 5 minut i 42 sekund, co pozwoliło mi i Maćkowi na zajęcie 36 miejsca wśród panów a Iwonie 7 miejsca wśród pań. Czas może niezbyt imponjący, ale gdy weźmie się pod uwagę trudność trasy, warunki atmosferyczne i fakt, że zamiast wyznaczonych 50 km przebyliśmy o 10 więcej, to wynik jest całkiem niezły.

Szczęśliwi na mecie
W samym biurze było dość kiepsko ... żadnego medalu czy dyplomu, który po takim wysiłku byłby miłym akcentem ... żadnej butelki wody ... tylko malutki czajniczek elektryczny (który już nie działał) i pudełka z herbatą i kawą. Poszliśmy więc na gorący posiłek, który jak się okazało nie był zbyt jadalny (makaron z gulaszem) ... więc zebraliśmy się i pojechaliśmy do miejscowości Klucze, gdzie znajdowała sie pizzeria "Corleone" ... lokal wizulanie paskudny, ale obsługa bardzo miła i wspaniała pizza ... jedna z najlepszych jakie jadłem.

Kolacja ultrasów
Po tak pysznej kolacji nie pozostało nic innego jak wrócić do domu, byliśmy w Katowicach po północy ... regeneracyjna kąpiel ... 6 godzin snu ... pobudka ... o dziwno nie miałem żadnych skurczy, nogi aż tak bardzo nie bolały ... po prostu byłem ogólnie zmęczony. Gorąca herbatka, ubrałem się w biegowy zestaw, spakowałem kije i udałem się na czwarty start z cyklu "zBiegiemNatury". Szczerze mówiąć chciałem te 5 kilometrów pokonać możliwie najmniejszym nakładem sił, ale konkurencja była dzisiaj mocna i zmusiła mnie do sporego wysiłku. Ostatecznie byłem na mecie pierwszy z grupy Nordic Walking z czasem 34 minuty i 42 sekundy :-)


Pierwszy! :-)
Podsumowując przygotowany fizycznie i psychicznie byłem dobrze, więc wiedziałem, że z tej strony nie powinno być niespodzianek. Moje jedyne obawy dotyczyły warunków pogodowych i tego jak pójdzie mi nawigacja na trasie ... bo szczerze mówiąc moje posługiwanie się mapą i kompasem nadal jest dalekie od tego jakie bym chciał żeby było.

Gratulacje dla Iwony i Maćka, którzy świetnie spisali się na trasie i w pełni sprostali jej trudom. Maciek dodatkowo wykazał się dobrą umiejętnością nawigacji, co ułatwiło nam pokonanie trasy.
Podziękowanie dla Tomasza Waszkiewicza i Marka Lachera za towarzystwo na specjalnym odcinku BnO.
I na koniec OGROMNE gratulacje dla Moniki i Pawła, którzy zajęli trzecie miejsce w kategori Open MIX.


5 komentarzy:

  1. Pisze się "mżawka".

    OdpowiedzUsuń
  2. dzięki za wychwycenie błędu, ale jak widzisz opublikowałem to o godzinie 01:24 ... więc było już pewne zmęczenie materiału :-)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Super sprawa.Ja razem z kuzynką 2 lata temu bylem na edycji letniej i 10 km zrobiliśmy w ponad 5 godzin ale zabawa przednia.pozdrawiam Krzysiek.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetna zabawa, dzięki, że mnie naciągnąłeś na ten rajd:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przez przypadek wpadłem na Twojego bolga no i jestem pod wrażeniem.Choć okolica jest mi znana to nigdy z niej tyle nie wycisnalem :-D Też miałem chrapkę na ten rajd,ale się jakoś nie złożyło.Dzięki za sprzedanie miejscowki na pizzę,faktycznie pycha i knajpka też fajna.pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń