Na tę imprezę wybrałem się razem z Kasią Marondel i jej tatą (dopisać imię), który rozpoczyna swoją przygodę z Nordic Walking. Pogoda nie nastawiała nas zbyt optymistycznie, w ciągu dnia było sporo opadów, a i wieczorem, gdy dojeżdżaliśmy na miejsce po godzinie 20:00 zebrały się gęste czarne chmury. Mieliśmy tylko jedno życzenie, by nie padało podczas startu (i tak też się stało, deszcz ustąpił na 30 minut przed startem).
Na miejscu szybko odebraliśmy numery startowe, zrobiliśmy szybką rozgrzewkę, włączyliśmy czołówki i stanęliśmy na linii startu. Punktualnie o godzinie 21:00 na trasę wyruszyli biegacze, a 2 minuty później kijkarze. Już po 200 metrach, gdy weszliśmy na leśną ścieżkę wiedziałem, że będzie zabawnie. Przez gęste chmury było bardzo ciemno, do tego wszechogarniająca mgła, całe światło z czołówki zamieniała w plamę mleka przed oczami. Do pełnego ubawu trasa była mocno namoknięta, dużo kałuż, jeszcze więcej błota. Ale organizatorzy świetnie oznaczyli trasę opaskami odblaskowymi, umieszczając je wzdłuż trasy na drzewach oraz na wystających z ziemi korzeniach drzew.
Ogólnie całość zawodów była świetnie zorganizowana: zabezpieczenie trasy, ładny medal, małe kieszonkowe pucharki, które bardzo się wszystkim podobały, na mecie pyszna kiełbaska z grilla i dla chętnych butelka piwa. Cieszę się, że wziąłem udział w tych zawodach i postaram się być częściej w Krostoszowicach.
Z Kasią Marondel |
Ku naszemu zadowoleniu Kasia zajęła II miejsce w swojej kategorii, a ja po zaciętej walce do ostatnich metrów z Piotrem Niechwiejczykiem, stanąłem na najwyższym stopniu podium, trzecie miejsce zajął Marcin Oleksiuk.
Gratuluję wszystkim, którzy wyszli zwycięsko w pojedynku z tą trudną trasą! Nie było łatwo, ale zabawa była przednia.
Medal i pucharek z Krostoszowic |
Bardzo mnie taki wynik cieszy, gdyż był to mój drugi start tego dnia, wcześniej wziąłem udział w "Biegu Powstań Śląskich" razem z Kajusem w wózeczku na dystansie 10 km.
Bieg Powstań Śląskich |
I ten bieg zakończył się dla mnie dość pechowo, gdyż odnowiła mi się stara kontuzja, przeklęty zespół pasma biodrowo - piszczelowego. Na szczęście podczas marszu z kijami nie jest to aż tak bardzo odczuwalne, ale o bieganiu mogę na razie zapomnieć.
Z Kajusem przed startem |
Jakby było mi jeszcze mało, w niedzielę wybrałem się na Panewnicki Dziki Bieg, ale na trzecim okrążeniu zabrakło mi kompletnie sił więc zakończyłem swój marsz. Ostatecznie wystarczyło to na ósme miejsce OPEN i pierwsze wśród osób idących trzy okrążenia o łącznej długości 14,646 km. Muszę się powstrzymać następnym razem od trzech startów w ciągu 24 godzin - jest zdecydowanie zbyt mało czasu na regenerację.
Dzik |
Przede mną treningowo delikatny tydzień, skupię się głównie na walce z kontuzją, by możliwie w najlepszej formie wystartować w sobotnich zawodach.
Pozdrawiam i do zobaczenia na trasie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz