wtorek, 9 czerwca 2015

Brain, Do You Need It?

Oficjalny plakat imprezy

Ten weekend w moim wykonaniu to pokaz czystej głupoty. Ambicja wzięła górę nad zdrowym rozsądkiem. W piątek po południu, na mniej więcej 16 godzin przed planowanym wyjazdem do Kolbuszowej pakowałem torbę podróżną, gdy poczułem ukłucie w lędźwiach. Skrzywiłem się z bólu, zakląłem pod nosem, ale jakoś się wyprostowałem. Zrobiłem parę kroków, ale ból nie odpuszczał, chciałem się porozciągać, ale się nie dało, usiadłem na kanapie i tak zostałem na 30 minut, bo nie byłem w stanie się ruszyć. Uruchomiłem zestaw ratunkowy: plaster rozgrzewający + Ketonal domięśniowo i po chwili jakoś zacząłem funkcjonować. Chciałem zostać nawet w domu, ale z drugiej strony nie wyobrażałem sobie żeby nie jechać z drużyną na inaugurację Pucharu Polski. Spakowałem więc aparat i powiedziałem sobie, że jak nie dam rady pomaszerować, to przynajmniej dotrzymam SNT towarzystwa i porobię zdjęcia. Rano nawet nie próbowałem ubierać butów, wskoczyłem w japonki i powolutku udałem się na miejsce zbiórki. Podróż minęła bezboleśnie a na miejscu nasz drużynowy lekarz przywrócił mnie do stanu względnej używalności. Wyciągnąłem nieśmiało kije z bagażnika i postanowiłem, że przejdę sobie te 5 km w spokojnym tempie, może uda się wcisnąć do pierwszej piątki. Punkty jakieś będą, nie stracę dużo, będę miał co odrabiać w Polanicy.

Profil trasy

Gdy stanąłem już na starcie poczułem jak adrenalina zaczyna krążyć po moim organizmie, ten moment napięcia przed sygnałem startu, kiedy to na kilka sekund czas spowalnia. Wspaniałe uczucie. Padł strzał ze startera i ruszyłem, powoli, bez pośpiechu, delikatnie stawiałem stopy żeby minimalizować obciążenie kręgosłupa. Pierwszy kilometr w 6:24 i byłem na trzecim miejscu, odrobinę przyspieszyłem i na drugim kilometrze miałem czas 6:18, co pozwoliło mi objąć prowadzenie. Postanowiłem zwolnić, bo nie miałem pojęcia czy przeciwnicy specjalnie zwolnili i szykują się na finisz, czy też po prostu mają takie tempo, trzeci kilometr ślamazarnie 6:44, ale nadal prowadzę. Postanowiłem nie zmieniać tempa i na wszelki wypadek zostawić sobie coś w zapasie na końcówkę, czwarty kilometr 6:40. Ostatni kilometr trochę szybciej, bo w tempie 6:30, cały czas kontrolując, co się dzieje za moimi plecami. Linię mety minąłem jako pierwszy zawodnik z kategorii wiekowej 40 - 44, mając 7 sekund przewagi nad kolejną osobą.

Natural Born Winner

100 punktów wpadło, co jest wspaniałym rozpoczęciem Pucharu Polski, za 3 tygodnie Polanica Zdrój, gdzie mam zamiar wystartować w o wiele lepszej formie i pomaszerować szybciej.

SNT: 11 x podium!

Po powrocie do domu położyłem się spać, gdy rano zadzwonił budzik ubrałem się powoli w sportowy zestaw i udałem się do Parku Śląskiego, gdzie miał się odbyć Park Śląski Maraton. Towarzyszącą imprezą był NW na dystansie 5 km. Pomyślałem tak: nie biorę kijków (żeby mnie nie kusiło), tylko odbieram pakiet startowy (parę miesięcy wcześniej opłaciłem start), pogadam ze znajomymi, poczekam aż Kajus i Kilian wystartują w biegu dla dzieci i uciekam do domu dalej leczyć plecy.

Kajus i Kilian zgarnęli puchar dla najmłodszych uczestników biegu

To co jednak się stało pozostanie dla mnie tajemnicą. Odebrałem pakiet startowy i udałem się na linię startu, i o godzinie 9:00 wystartowałem w chyba najbardziej morderczym ulicznym maratonie w kraju. 30 stopni w cieniu, a do tego bardzo "pofałdowana" trasa.

Biegnę!

Przez 25 km udało mi się nawet powoli biec, później jednak musiałem przejść do marszu i biegałem tylko na zbiegach. Po niecałych 5 godzinach byłem na mecie, kosmicznie zmęczony, obolały, szczęśliwy, ale również zaniepokojony tym, że moja ambicja wyniosła się ponad zdrowy rozsądek.

Finisz z Kajusem

Chciałbym napisać, że już nigdy więcej nie będę startował w zawodach z kontuzją, narażając się na zdrowotne konsekwencje, ale nie jestem tego pewien. Oby udało mi się zebrać w zdrową całość w ciągu 3 tygodni i będę naprawdę szczęśliwy.

Medaliści :-)
Najfajniejszy medal na świecie!

Pozdrawiam,
nadal lekko kontuzjowany.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz