poniedziałek, 30 listopada 2015

Doris B-Day Ultra Run


Dorota Trzeja-Zdanowska, Alicja Pacoń, Barbara Chrzanowska, Ewa Papla, Ewelina Puchała, Dominika Gil. Tych dziewczyn chyba nie trzeba nikomu przedstawiać, świetne biegaczki, niesamowite charaktery, każda inna, ale wszystkie połączone wspólną pasją - bieganiem.
Część z nich prowadzi swoje fanpage, które regularnie odwiedzam i czytam, i które inspiruję mnie do działania. Mam to niezwykłe szczęście, że znam je wszystkie osobiście i od czasu do czasu mogę pobiegać w ich towarzystwie.

Made by PapieroveLove

I tak właśnie było tym razem, Dorota Trzeja-Zdanowska aka Doris postanowiła spędzić swoje urodziny na biegowo. Padł niesamowity pomysł, by pobiec do Częstochowy! Gdy tylko o tym się dowiedziałem z odrobiną nieśmiałości zapytałem, czy mogę się przyłączyć, jaki jest planowany czas, tempo itd. Biegacz ze mnie mierny, więc nie chciałem być na tak wymagającej trasie piątym kołem u wozu, szczególnie, że ten rok biegowo był dla mnie słabiutki i tak naprawdę dopiero od miesiąca wróciłem do jakichś sensownych treningów. Tak czy inaczej kilka dni przed planowanym startem podjąłem decyzję, że biegnę! Start zaplanowany był na sobotni świt, godzina 5:00, jednak ze względu na mój dojazd na miejsce zbiórki komunikacją miejską, został opóźniony o 10 minut.

Start

Dojazdu do Będzina długo nie zapomnę :-) Sobotni wczesny ranek, autobus linii 27 odjeżdżający z Katowic o godzinie 4:28 ... Pełen niedobitków imprezowych z piątkowej nocy oraz ludzi udających się do pracy... I ja. W stroju biegacza (czyt. w getrach), z plecakiem z bidonami. Wszyscy patrzyli na mnie jak na psychopatę, ale dzięki temu miałem dużo wolnego miejsca i nikt nawet się do mnie nie zbliżał :-)

Już prawie u celu

Tak czy inaczej wyruszyliśmy o godzinie 5:20 w pięcioosobowym składzie: Doris, ja, Tomek Waszkiewicz (bardzo doświadczony ultras), Bartek Koścień i debiutant na dystansie ultra Kuba Szczotka. Pierwsze kilometry pokonaliśmy jeszcze w ciemnościach, dopiero w okolicach 16 km, kiedy to truchtaliśmy przez Mierzęcice słońce zaczęło wschodzić. Pogoda od samego początku nam sprzyjała, było w miarę ciepło, ale co najważniejsze bez opadów i całkowicie bezwietrznie.

Meta!

We wsi Zendek wbiegliśmy na leśne tereny, piękna trasa, dobrze utwardzona, bez błota i kamieni. Niestety już nie będzie można się zbyt długo nacieszyć tymi ścieżkami, gdyż prace związane z budową drogi przez sam środek lasu są już na dość zaawansowanym poziomie. Po około 10 km wróciliśmy na asfalt i dotarliśmy do miejscowości Woźniki, a dystans maratonu uzyskaliśmy we wsi Pakuły. Jakub został ultrasem! I biegliśmy radośnie dalej :-) Na 50 kilometrze minęliśmy wieś Łysiec, następnie Nierada, Sobuczyna, Brzeziny Nowe, Brzeziny Kolonia i kilka kilometrów dalej dotarliśmy do Częstochowy. Tutaj już wyjątkowo koślawymi chodnikami i lekko błotnistym poboczem dotarliśmy do celu naszego biegu, czyli na Jasną Górę!

Tempo 7:14 / km

W sumie pokonaliśmy dystans 67 km i 610 metrów w czasie 8 godzin, 9 minut i 47 sekund!
Po tak udanym biegu zostaliśmy zaproszeni przez naszą wspaniałą solenizantkę Doris na gastro after party! :-) Było przepysznie!

Uzupełniamy kalorie

Szczerze to dawno się tak dobrze nie bawiłem podczas biegu, było dużo dobrej zabawy i mnóstwo śmiechu, i sam już nie wiem, czy brzuch mnie dzisiaj boli ze zmęczenia biegiem czy z ciągłego śmiania się :-) Wymyślanie co też ma zrobić Kuba, aby przejść "chrzest" na ultrasa czy też incydent z tanimi działkami na bardzo długo pozostaną w mojej pamięci. Życzyłbym sobie takiego wesołego towarzystwa na każdym biegu.
Chciałem bardzo podziękować Tomkowi, którego doświadczenie pozwoliło nam w zdrowiu ukończyć bieg. Hamował nasze zapędy bardzo skutecznie, instruował kiedy mamy pić, jeść, zwolnić, przyśpieszyć.
Ogromne podziękowania dla pani ze sklepu spożywczego, do którego zawitaliśmy na 15 km przed Częstochową, za okazaną życzliwość i pyszną gorącą herbatę, która nas uratowała. Takie spotkania sprawiają, że wraca wiara w ludzką dobroć i bezinteresowność.
Dziękuję Bartkowi "Snapchat" Koścień za to, że dbał o nasz humor i z takim zaangażowaniem relacjonował naszą podróż.
Gratulacje dla Jakuba, za pokonanie swojego pierwszego dystansu ultra.
I jeszcze raz wszystkiego najlepszego Doris! Impreza urodzinowa wybitna! Chyba pierwszy raz mi się zdarzyło, że po 12 godzinach urodzinowego szaleństwa byłem w stanie jeszcze ustać na nogach! :-)

Jest Pikolo, jest impreza!

Co prawda wejście po schodach do domu było już wyzwaniem... Ale to już drobny szczegół.


1 komentarz: